Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/355

Ta strona została przepisana.

Legendą złudną każde twoje słowa...
Będziesz wciąż obcy i sam pośród ludzi.
Przy stosie stałeś sardanapalowym,
Jechałeś długo po polach bez kresu
Cezarów tiara zdobiła twą postać,
Pragnąłeś bogiem światotwórczym zostać,
Lecz czyn twój każdy musiał być jałowym,
Bo zawsze moja ręka świętokradzka
Wiodła cię kędy gotowa zasadzka.
Los twój okrutny, bo kłamstwem jest życie!
Prawda na śmierci horyzoncie wschodzi,
Więc kiedy legniesz w grobie, co nie zwodzi,
Błyśnie nad tobą, oświeci twe rany
Lecz skonasz w ciemni i... niewysłuchany!

Hans Alienus:

Niechże wre tedy bój ten straszny dalej!
Dręcz mnie, prześladuj bezlitośnie, szalej.
Za każdym nowym twojej ręki ciosem
Mężniej się stawię do walki z kolosem,
Co nie ma serca i jak rachmistrz srogi,
Liczy kamienie raniące me nogi.
Niepomny bólu, będę wielbił życie,
Kształty mu nadam wedle własnej twarzy,
Cierpienie błyśnie w uśmiechu rozkwicie,
A choć pochodnia kiedyś się wyjarzy,
Przepadną siły, to jeszcze wśród ludzi
Zjawienie moje poruszenie wzbudzi
I zacznie szeptać tłum, przerwawszy taniec:
To Hans Alienus, to szczęścia wybraniec.