Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/356

Ta strona została przepisana.
I.
POWRÓT.

W pustyni, przy mielerzu, to jest kurzącym się stosie drzewa, stał szałas węglarza, okrągła, szpiczasta budowla z chróstu, pełna gryzącego dymu, przypominająca przedwieczną jakąś chatę. Brunatne korzenie zwisały z pochylonych ścian, a dym posiadał przymieszkę odoru ziemi.
Barczysty węglarz, sparty na kiju, u progu stojący, spoglądał na dymiący w zmroku mielerz, oraz mniejszy stos kloców, o gałęziach sięgających do ziemi, okrytych śniegiem. Wieczorem zaczął niespodzianie śnieg padać i noc zapowiadała się zimna. Węglarz sądził, że mróz popsuje mu wszystko. Dumał nad tem, czy też żonie przyjdzie na myśl, by zestawić z okna doniczkę z mirtem. Za chwilę myśli jego przeskoczyły do starej historji. Matka zadusiła swe nowonarodzone dziecko sznurem szklannych paciorków i pochowała je tajemnie, wprost jego szałasu, pod stosem drzewa. Przyszła mu na myśl opowieść o dzieciach pogrzebanych potajemnie w lesie, które za nastaniem ciemności wychodzą, tłumnie biegają za krewnymi, skubią ich za suknie i wołają matek. Zrobiło mu się nieswojo, zączął uczuwać skruchę za