życia dzieliło. Hans doszedł do wniosku, że czysto po ludzku nałożyli na siebie dobrowolnie cierpienie, ale raz jeszcze nabrał ochoty przechytrzenia tego ludzkiego rysu duszy.
Około południa przestali grać, czując, że przez dalszy upór zdradzają się coraz to bardziej przed sobą i odsłaniają swój wnętrzny niepokój.
Zjedli razem obiad, w cztery oczy, w pokoju ojca, a powtórzyło się to także dni następnych. Wkońcu weszło w zwyczaj, że Hans jadał stale sam na sam z ojcem i żaden nie czuł się zadowolonym jak należy, gdy drugi nie był obecny. Wuj Didrick osamotniał, niby pustelnik, i wędrował ze swym haftem i koszykiem kluczy po pustych, wielkich, licznych pokojach.
Tymczasem wysechł kit na siedzeniu taburetu, tak że należało deskę ponownie spolerować pumeksem, a potem nasycić olejem, kunsztownie przyrządzonym. Niedość tego, musiano powtórzyć tę operację, bacząc, by olej wsiąkł dobrze w drzewo przed położeniem farby gruntującej. Tę farbę postanowili zrobić sami i zajęło im to sporo czasu, aż poza nowy rok. Potem polerowali tę farbę gruntową i nakładali farbę zwierzchnią, którą znowu trzeba było polerować starannie trzy razy. Gdy to skończyli, sprawa wcale nie była skończona, bo teraz należało powlec powierzchnię lakierem, który musiał zostać ostatecznie wypolerowany do czysta.
Przez ciąg tej pracy opowiadał syn o swej wędrówce przez Hades, małżeństwie z trzema córkami Abu-Rasaka, oraz wizycie u światłego Ponckiego Piłata. Wszyscy ci ludzie oddziałali nań bardziej, niż ktoś współczesny, z którymby toczył spory, zapominając ich potem zaraz. Głazy umarłych były dlań
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/395
Ta strona została przepisana.