w myślach. I teraz więc, usuwając laskę z siedzenia, nie doznał szczerej radości.
Ceder był mimo lat ciągle jeszcze człowiekiem wyobraźni. Miał pod płaszczem flaszkę czerwonego wina. Lubił je zaprawiać cukrem i gorącą wodą, budząc tem wspomnienia dawniej pitego vino caldo. Po całych wieczorach opowiadał bez znużenia o podróżach swych, a z biegiem lat opisywane przezeń niebo stawało się coraz niemożliwiej błękitne, zaś południowe słońce coraz jaskrawszem.
Zapukał w okno kuchenne, a dostawszy od służącej szklankę gorącej wody, dał jej pieniądz dziesięcio oerowy. Miał zwyczaj dawać wszędzie, gdzie był, taki pieniądz za sprawioną przez się fatygę.
Hans sięgnął w roztargnieniu również do kieszeni, ale przyjaciel położył drżącą dłoń na gałce jego laski.
— Pozwól mi zapłacić! — rzekł. — Wszakże to służąca mego brata.
Potem siadł na desce huśtawki i zaczął przyrządzać napój.
Dwaj starcy siedzieli naprzeciwko grządek rzodkiewkowych, ponad któremi sterczały ciemne wyloty armatek. Ceder zapytał o list zagraniczny.
— Pisali do mnie przyjaciele z lat młodych! — odparł Hans. — Właściwie niema co mówić o przyjaciołach. Mimochodem jeno napotykałem ludzi, przestawałem z nimi czas pewien, jadłem i piłem, potem zaś ruszałem w swoją drogę. Przed pięćdziesięciu laty, będąc dwudziestodwuletnim młokosem, znalazłem się jakoś w Westfalii, gdzie dostałem przytułek w jednej gospodzie, zajętej już przez wesołą gromadkę artystów. O zmierzchu siedzieliśmy przy pełnych
Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/428
Ta strona została przepisana.