Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/432

Ta strona została przepisana.

Po pięćdziesięciu wreszcie ujrzał latach
Miejsce, gdzie, wierni rzuconemu słowu,
Mieli się spotkać w Świętą Trójcę znowu,
Na uroczystych, świętalnych objatach.
———————————
Ruch tu panował wielki w całej wiosce,
Dziewczęta szyły sobie białe szatki,
Znoszono zewsząd co piękniejsze statki,
Każdy się jednej tylko oddał trosce,
By godnie uczcić dzień ten, tak pamiętny.
Na pracujących księżyc patrzył smętny,
Zdziwiony owym ruchem aż do nocy.
W biesiadnej sali radzono nad świętem,
I jako bywa ogólnie przyjętem,
Najwięksi mówcy i tędzy prorocy,
Co się nawzajem prześcigali społem,
Już przed uchwałą polegli... pod stołem.
———————————
Trudna rzecz była dla tych jegomości!
Nie mogli pojąć miejscowi wielmoże,
Że ktoś bezgłową postać wielbić może,
Co godna chyba potrochu litości,