Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/434

Ta strona została przepisana.

Wszystko, co górne, co jasno się jarzy,
Zawarł artysta w tej kamiennej twarzy,
A chociaż życie wciąż wstaje i kona,
Ona trwa wieczna i nieprzedawniona.
Co się w marzeniach, w szale jeno iści,
Ów mglisty odblask gwiazd, czy słońc wszechświata,
Zar namiętności, czy jaśń nienawiści,
Tutaj się w cudzie czystej formy brata.
„Wczoraj” i „jutro”, co przelata gońcem,
Tutaj zaklęte trwa jak źródło siły,
Bo słusznie dziady nasze ogłosiły:
Nic tu zaprawdę nowego pod słońcem
Lecz boje życia trwają nieskończenie,
Przeto do śmierci musimy być wrogi!
Hansie, na ciebie już padają cienie,
Nad grobem stoją twoje wątłe nogi,
Rzuć tedy o ziem głowę z Otrikoli,
Lub wezmę ciebie żywcem do niewoli!
———————————
Sparty o laskę stał Hans zadumany,
Potem jął mówić bezgłosym szelestem:
— O jakże piękny świat na którym jestem!
Czemuż chcesz życiu zamurować ściany?
Czemuż urągasz ludziom nieopatrznie
I nocą stawiasz pierwowzory stare
Dniowi, co rychło młodzieńczy się zacznie.
Raczej mu podaj uniesienia czarę!
Niech idzie w trzaski wszystko co zbutwiałe,
Tęsknoty rumak niech ziemię przelata,
U schyłku życia piję zdrowie świata
I śpiewam nocą, słońcu jutra chwałę!
Wieki przez duszę mi przeszły bez kresu,
Czy słyszysz taniec i rozgwar Haudes?