Strona:Verner von Heidenstam-Hans Alienus.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

klucz z kieszeni i machnął nim ponad głową. Jason spał jak zabity.
Za chwilę wtargnęła wesoła czereda do mistycznie zamkniętego pokoju, a rozswawolony Almerini dokazywał jak rówieśnik swych córek. Postanowili wszyscy bawić się na zabój.
Po wejściu uderzył ich zaraz ostry zapach. Na haku, pośrodku sufitu wisiała, niby świecznik, okryta ręcznikiem, ćwiartka wędzonej skopowiny. Pod nią, na okrągłym stoliku widniała wiązka bananów, pomiędzy kawałkiem gorgonzoli, mandarynkami w woreczku, figami i owocami w cukrze. Pod łóżkiem stały napół opróżnione i nietknięte flaszki w lśniących hełmach, zabarykadowane pudełkami cygar i cynowemi puszkami. W górnej szufladzie komody odnalazły dziewczęta talerz polenty, zaś w skrytce stolika nocnego wygrzebał Almerini napoczętą faseczkę kawioru. O, jakże musiał biedny Jason narzekać i szaleć po przebudzeniu!
Giggja wskoczyła na krzesło, by odciąć skopowinę, a leżący na brzuchu pod łóżkiem i wyciągający flaszki Almerini szepnął do Alienusa, który mu pomagał.
— Powiedz mi coś o twych sukcesach u płci pięknej! Czyniłem to dawniej zawsze! Trzeba dziewczętom przedstawić się ze strony ponętnej, inaczej nie domyślą się same! Jakto, potrząsasz głową?
Hans pragnął wymusić na sobie wesoły nastrój, de mimo to zapadał w coraz większą powagę. Wesołość Almeriniego, miast pobudzić, odpychała raczej. Spróbował jednak tonu swawolnego.
— Gdy Almerini jest w kole młodszych, wstydzi się swego małżeństwa i chce, byśmy o tem zapomnieli! — powiedział.