Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Bunt Martineza.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

wne trochę krwi afrykańskiej. Duże, wilgotne, trochę skośne oczy, uzębienie silne i lśniące między grubemi wargami ciemno różowemi. Skóra blada, wspaniała, obfity włos czarny, zwijający się w kędziory.
Taką widział ją Doroteo od lat dziesięciu.
Ale pewnego dnia uświadomił sobie, że harmonja czynników tworzących jej urodę zaczyna się psuć, jakby trzy gatunki krwi, zmieszane, zbite w jedno zmęczyły się nagle tem połączeniem i każdy z nich oddzielał się w osobny osad na skórze. Na białej cerze ukazały się, jakieś czarne punkciki wielkości ziaren prochu. Na jednym policzku i na innych mniej widocznych częściach ciała zaznaczały się lub znikały w pewne dni plamy fjoletowe. Była to przedwczesna przejrzałość kreolki, łączącej w sobie kilka ras. Proszę dodać do tego mowę brutalną i gwałtowną i chęć trzymania męża w strachu oraz traktowanie go z pogardą wobec ludzi! Martinez ujrzał to nagle, a ujrzał dlatego, że spotkał wzór do porównań w innej kobiecie.

III

Kiedy Guadalupa chciała ośmieszyć jenerała w towarzystwie, wyrażała się w taki sposób:
— Ten oto stary kiep lata, jak zwarjowany za Gringitą.[1]
Kierowała na niego palec wskazujący i dodawała groźnie:

— Niech-no ja cię przyłapię! Będziesz się miał spyszna!

  1. W Meksyku — gringo, gringita są to nazwy obywateli Stanów Zjednoczonych.