Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Bunt Martineza.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Już samo przypuszczenie, że jenerałowa mogłaby ją ścigać swą zemstą, rzucało popłoch na nauczycielkę. Niepokój ten udzielił się jenerałowi. Jego Guadalupa była w rzeczy samej okropna, ale to nie przeszkadzało mu jej nienawidzić. Jak długo jeszcze ma znosić jej despotyzm?
W ciągu następnych miesięcy bohater czuł się zdemoralizowany. Dora unikała spotkania z nim, używając nieprzewidzianych wybiegów.
Ale on pożądał jej coraz bardziej. Czasami w wodzu naczelnym budził się wojownik.
Czyż nie mógł z łatwością porwać tej kobiety? Miał wśród swego otoczenia wielu ludzi zaufanych. Ale natychmiast myśl jego zwracała się ku wrogom, ku prasie stołecznej. Dora była osobą wykształconą, sprawa ta miałaby rozgłos. Zwolennik postępu i oświaty, porywający młodą nauczycielkę! Przypomniał też sobie donnę Guadalupę, powtarzającą tonem coraz to mniej przyjaznym swą żartobliwą pogróżkę i z najeżonym wąsikiem celującą w niego palcem wskazującym, jak rewolwerem: „Niech-no ja cię przyłapię, dopiero będziesz miał się spyszna!“
Z drugiej strony ludzie zaczynali szeptać, że Gringita ma narzeczonego. Był to młody człowiek z tej samej okolicy, który współzawodniczył z Sandoralem w układaniu wierszy „modernistycznych“ i wygłaszał mowy antyrządowe. Był równie ubogi, jak Gringita, ale to nie stało na przeszkodzie ich małżeństwu, które miało wkrótce dojść do skutku. I w tym czasie on, bohater narodowy, wszechwładny wielkorządca miał trwać bezczynnie przy boku dony Guadalupy! Na Boga! Czyż po to robił rewolucję?
Wypadki polityczne przesłoniły mu troski miłosne. „Stary brodacz“ został zrzucony na łeb, na szyję z prezydentury przez kilku jenerałów przyjaciół jego i Martineza. Pomimo, że pochłaniała go