o niem z niezwykłem entuzjazmem. Kardynał-arcybiskup wysłał go do Madrytu, aby wziął udział w jury podczas konkursu organistów.
— Był to najpiękniejszy tydzień mego życia — mówił do Gabrjela. — Któregoś wieczora, siedząc na jaskółce w Teatro Real, słyszałem „Walkirje“, wykonane na wiolonczelach. Innym razem byłem na koncercie. Grano „Dziewiątą symfonję“ tego głuchego, który teraz właśnie patrzy na nas. Słyszał pan chyba „Dziewiątą symfonję“? Jakie wrażenie pan odniósł? Co do mnie, to muzyka wywiera na mnie potężny wpływ. Przymykam oczy i widzę jakieś nieznane krajobrazy, jakieś dziwne postaci.
Najbardziej zdumiewające jest jednak to, że pewne wizje są przywiązane do pewnych dzieł. Gdy mówię o tem z księżmi, czy służbą kościelną, wszyscy biorą mnie za warjata. Lecz pan jest artystą i dlatego nie obawiam się, aby pan chciał śmiać się ze mnie. Słuchając niektórych melodyj, widzę niebieskie, nieskończone morze o złotych falach. A trzeba panu wiedzieć, że nigdy morza nie widziałem! Inne melodje jednoczą się z krajobrazami lasów i pól. Widzę pasterzy i stada białych owiec. Muzyka Schuberta każe mi patrzeć na zakochane pary, wzdychające pod rozłożystą lipą. Pewni muzycy francuscy budzą w mojej wyobraźni postaci dostojnych dam, przechadzających się w lila krenolinach, koniecznie w lila krenolinach, pośród klombów, na których kwitną róże. A czy na pana, Gabrjelu, muzyka działa w podobny sposób?
Anarchista odpowiedział, potakując w milczeniu głową. Tak i dla niego muzyka budziła światy zjaw, piękniejszych od rzeczywistości!
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/125
Ta strona została przepisana.