Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/160

Ta strona została przepisana.

społecznych. Ty sądzisz nprz., że rodzina jest dziełem Boga i że początek jej wypłynął z nadprzyrodzonego źródła. Ja natomiast myślę, że jest ona instytucją stworzoną przez człowieka, dla potrzeb gatunku. Osobnika, który się wyłamuje z pod prawa rodziny i opuszcza swe miejsce, ty byłbyś gotów potępić bezwzględnie — ja tylko współczuję jego słabości i zgóry odpuszczam mu winy. Różnimy się także w zapatrywaniach na sprawy honoru. Ty masz swój honor kastylijski, honor barbarzyński, okrutny i teatralny zarazem. Przykazania tego honoru nie są dyktowane sercem, stosuje się on bowiem wyłącznie do tego, co świat powie; a swą rzekomą wspaniałością i szlachetnością chce tylko innym imponować. Dla wiarołomnej żony — śmierć, zadana ręką mściwego męża, dla córki, która uciekła — pogarda i zapomnienie. Oto wasza ewangelja! Ja mam inną! Dla żony, gwałcącej swoje obowiązki — zapomnienie i obojętność, dla córki, tej krwi krwi naszej — pobłażliwość, przebaczenie, gotowość pomocy. Tak, Estabanie, przekonania nasze nas dzielą, całe wieki stanęły między nami. Ale ty jesteś wszak moim bratem; kochasz mnie i ja także ciebie kocham. Wiesz przecież, że pragnę twego dobra, wiesz, że kochałem naszych biednych rodziców, tak, jak i ty ich kochałeś. A więc w imię tych wszystkich uczuć oświadczam ci teraz, że tak dłużej trwać nie może, że nie powinieneś zacinać się w swym uporze, zasłaniając się swoją rzekomą godnością, nieczuły na wspomnienie córki. Ty, który jesteś tak dobry, ty, który przygarnąłeś mnie w najstraszniejszej chwili mego życia, nie możesz chyba sypiać spokojnie, gdyż myśl o dziecku mąci sny twoje. Pożywia-