powściągliwością o tym dziwnym krewnym, podróżującym po dalekich krajach. A teraz, kiedy był już tutaj, przedwcześnie podstarzały i chory tak, jak ona, odczuwała tajemniczy wpływ jego słów, które tym ludziom, o niezbyt lotnych umysłach, wydawały się nadziemską muzyką. Dla Sagrario jedyną przyjemnością było słuchanie jego słów, podobnie jak dla tych ludzi prostych, którzy w swej niecierpliwej żądzy dowiedzenia się czegoś nowego, zaniedbywali swoje zajęcia, aby cieszyć się obecnością mistrza. Gabrjel stał się symbolem nowoczesnego życia, które, płynąc tak długo poza katedrą, nie przeniknęło do niej nigdy — aż wreszcie weszło do świętego przybytku ku wielkiemu zdumieniu i zgorszeniu tej garstki biedaków, żyjących jeszcze ciągle życiem XIX wieku. Obecność Sagrario wywołała pewną zmianę w Gabrjelu. Zaczął się więcej udzielać ludziom, zapominając o ostrożności, która w chwili, gdy przestąpił próg katedry, stała się zasadą jego postępowania. Nie zmuszał się już do milczenia i nie próbował zatajać swych myśli. Słuchacze znaleźli w nim teraz mówcę, wykładającego im nowe zasady społeczne, budzącego ich tradycyjny światopogląd i spędzającego im w nocy sen z powiek.
Ustawicznie pytali go o coś, dyskutowali i, chcąc wyjaśnić sobie mgliste idee, radzili się Gabrjela, przyczem miarowy turkot maszyny do szycia był ciągiem akompanjamentem ich rozmów. Ludzie ci, przywykli do regularnych, spokojnych zajęć kościelnych, przerywanych długiemi odpoczynkami, podziwiali nerwową pracę młodej kobiety.
— Wyczerpujesz się moje dziecko — mówił stary organista. — Ja znam taką pracę. Robię także
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/169
Ta strona została przepisana.