Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/181

Ta strona została przepisana.

We wszystkich imprezach i przedsięwzięciach w tym wieku rozkwitu religijnego i dobrobytu my zawsze i tylko my przodujemy.
— Czyż potrzeba mówić o nauce? Wieki te wydały najznakomitszych mężów: sławnych poetów i znakomitych teologów. Nikt im jeszcze do dzisiejszego dnia nie dorównał. Najsławniejsi pisarze tych czasów nosili sukienki duchowne, aby dowieść, że religja jest źródłem wielkości.
Domyślam się już, co mi chcesz odpowiedzieć: po tych sławnych monarchach nastąpili inni, mniej godni szacunku, i zaczęła się epoka upadku. I ja wiem o tem, słyszałem bowiem, co mówi bibljotekarz katedralny i wielu innych uczonych. Ale to jeszcze niczego nie dowodzi. Co do mnie, to skłonny jestem widzieć w tem wolę Opatrzności, która poddaje próbom nie tylko oddzielne jednostki, ale i całe narody, która poniża je, aby je znów wywyższyć, skoro tylko wejdą z powrotem na dobrą drogę. Zresztą, jeśli był upadek, zapomnijmy o nim jak najprędzej. Żałujmy, że już minęła ta przeszłość, pełna triumfu, świetna epoka Królów Katolickich: Karola V i dwóch Filipów, i śnijmy o niej, życząc Hiszpanji powrotu tych dobrych czasów.
— Pomimo to, prawdą jest, Don Antolinie — podjął ze spokojem Gabrjel — że wieki, o których mówisz, są erą upadku Hiszpanji i że one to przygotowały naszą ruinę. Nie dziwi mnie, że się oburzasz na mnie; powtarzasz tylko to, czego cię nauczono. Wykształceńsi od ciebie niemniej się irytują gdy tylko ktokolwiek dotknie „złotego wieku“. Oto skutki wykształcenia, jakie się odbiera w Hiszpanji. Fałszuje się u nas historję tak, że lepiejby