wielkiego narodu, budowy, której kamieniem węgielnym była zasada wolności sumienia. Tradycje kastylijskie i aragońskie z wczesnych wieków średniowiecza pozwalały przypuszczać, że liberalny duch dziejów stworzy na półwyspie pirenejskim azylum dla wszelkich religij, że młoda, triumfująca cywilizacja, walcząca pod sztandarami Proroka, w płodnym związku narodów i ras dojdzie do swego apogeum. Istotnie, mieszkańcy półwyspu w przymusowem obcowaniu z wyznawcami innych religij, tak tolerancyjnymi jak Arabowie z Andaluzji, zatracali zwolna swój fanatyzm i prawdopodobnie, gdyby nie smutna rola kleru, zatraciliby go zupełnie. Aczkolwiek „reconquista“ zaczęła się już na skałach Covandonga, gdzie w 718 r. Pelayo rozbił wojska Maura, Alcama, to jednak naogół Hiszpanja odniosła się przyjaźnie do przybyszów z Afryki. Granice ras między Żydami, Arabami a Hiszpanami zatarły się po zmieszaniu się krwi; „w duszach zaszedł podobny fakt, jaki zachodzi w niektórych świątyniach andaluzyjskich, gdzie poprzez symbole katolicyzmu widać arabeski maurytańskie“.
Chrześcijanie i Muzułmanie, Arabowie, Syryjczycy, Egipcjanie, Żydzi hiszpańscy i Żydzi Wschodu, skrzyżowawszy się z sobą, wydali Mudejeras[1], Muladies[2] i Hebraizantes, czy Judaizantes[3]. Mimo walk rycerskich, toczących się między chrześcijanami a Arabami, kościół katolicki żył w bratniej