Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/222

Ta strona została przepisana.

sitacion, widząc, że z don Sebastjanem jest tak źle, rozpacza, jak Magdalena, i przeklina kanoników.
Pewnego poranka Drewniana Rózga, siedząc przy stole, zaczął mówić o tem, jak to niegdyś w dawnych czasach obchodzono w Toledo święto Bożego Ciała. Rozżalił się tak, że zapomniał o milczeniu, jakie nakazywał sobie zawsze w obecności córki.
— Nie poznasz dawnego Bożego Ciała — mówił do Gabrjela. — Z dawnego przepychu pozostał tylko zwyczaj rozścielania wspaniałych dywanów przed katedrą. Nie ustawiają teraz przed Drzwiami Przebaczenia „Olbrzymów“ i nikt już nie dba o uroczysty wygląd procesji.
Kapelmistrz niemniej lamentował:
— A msza, panie Estaban! Taka nędzna msza na takie wielkie święto! Cztery instrumenty, wynajęte na mieście, kilka kawałków Rossiniego — byle nie za długich, aby nie kosztowały czasem zbyt drogo. W takich warunkach należałoby już lepiej zadowolnić się zwykłemi organami.
Stary zwyczaj wymaga, aby w wilję dnia wieczorem grała przed katedrą orkiestra akademji wojskowej. Całe Toledo zwykle schodzi się, aby usłyszeć tę serenadę, jest to bowiem niecodzienne zdarzenie w życiu monotonnem miasta. Przybywa także z Madrytu i z okolic wielu cudzoziemców, aby ujrzeć walkę byków, urządzaną zwykle nazajutrz.
Dzwonnik zaprosił swych przyjaciół, aby posłuchali muzyki w głównej fasadzie galerji grecko-rzymskiej. Gdy pogaszono lampy w Claverias i don Antolin zamknął bramę od ulicy, Gabrjel i inni prześlizgnęli się ostrożnie do Mariano; nawet Sagrario na usilne prośby stryja towarzyszyła im. Była także