Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/29

Ta strona została przepisana.

cano w nich kamieniami, popychano i bito, a tłum klaskał w ręce z uciechy. Mnisi dotykali heretyków płonącemi kandelabrami“.
Z dymem z tych stosów płynącym rozwiała się wniwecz na przeciąg kilku wieków kultura narodowa. Hiszpanja podzieliła los Bizancjum: ruina i śmierć zaskoczyły ją podczas dysput teologicznych.

Francuzka, ks. d’Aulnoy, zostawiła nam opis swojej podróży do Hiszpanji. W klasztorze kolo Valladolid istnieje grób rycerza kastylijskiego, słynący cudami. Rycerz na grobie szlocha, ilokrotnie ma umrzeć jakiś potomek jego rodu. Koło Madrytu księżna spotkała chłopca, „który miał tyle jadu w spojrzeniu, że zabijał kurę, spojrzawszy na nią“. W Kastylji pokazują skałę, którą co parę dni nawiedza zjawa Dziewicy. W Pirenejach niżej podpisany widział ludzi, czołgających się na kolanach do odległego o kilka kilometrów kościoła. Podczas święta San Juan Degollado w Gaztelugache kwitną jeszcze w najlepszy sposób wieki średnie. Rzesze pobożnych ranią sobie umyślnie kolana o ostre głazy i kamienie.
Dzieci ubiera się w czerń i fiolet. Mnisi z de Rioja biczują się do krwi na oczach tłumu i gdy grzbiet jest już purpurowy, wkładają do ran odłamki tłuczonego szkła. Tutaj istotnie krew się wylewa nietylko w Wielki Piątek! Jednak z tą obłędną religijnością zgadza się jakoś idealnie rozpusta, pijaństwo i żądza krwi. Każdy torreador ma obraz święty, któremu poleca się