przed występem na „corrida“. Krwawy Don Juan Zorilli uspakajał swoje libertyńskie sumienie, myśląc, że
„un punto de contrición
da al alm a la salvacion“,
a bandyci andaluzyjscy, przed wyruszeniem na rabunek, polecali się opiece Dziewicy de la Macarena. Po modlitwie można już było popełnić mord, licząc na pomoc Boga. Podczas procesyj w Andaluzji nieraz zdarzają się krwawe bitwy o to, który obraz św. Dziewicy jest bardziej cudowny. Wynosząc pod niebiosy zalety danego obrazu, obrzuca się najgorszemi przekleństwami obrazy inne. Tworzą się całe stronnictw a tego czy innego Chrystusa, tego czy innego patrona-świętego. Pewien pisarz z Galicji opowiada, że jego wuj, straszny bigot, mając jakieś przejście moralne, zamknął się w swym gabinecie i rzucił się z pięściami na rodzinny krucyfiks.
W świetnej sztuce Cervantesa „La guarda cuidadosa żołnierz i zakrystjan zalecają się do pewnej służącej. Panienka wybiera zakrystjana. Wybór nie bez kozery. Kler stał wyżej, niż armja, wiara wyżej, niż sława, człowiek, symbolizujący Kościół, wyżej, niż człowiek, symbolizujący ojczyznę.
Z dawnego fanatyzm u cóż pozostało dzisiaj? Uprzywilejowane stanowisko kleru i powszechne rozmiłowanie się w zewnętrznymi przepychu kultu, w wspaniałych procesjach i niezliczonych dekoracjach obrazów świętych. Nauka religji, stojąca jeszcze ciągle na poziomie prymitywnym, polega głównie na czci, oddawanej prymitywnym figurom. „Hiszpan pisze Ibanez w „El catedral“ — jest