Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/31

Ta strona została przepisana.

człowiekiem, który wypełnia swe praktyki religijne, ale o nich nie myśli. Nie jest bezwyznaniowcem, ani wierzącym. Żyje niby w somnambulizmie umysłowym. Inkwizicja istnieje jeszcze między nami: przestaliśmy bać się stosu, ale boimy się tego „co o nas powiedzą“. Nowożytny trybunał inkwizycyjny to społeczeństwo — wieczny wróg wszystkiego, co jest nowe“.
Jak ciężka jest w Hiszpanji walka, podjęta w imię tej nowości, sprawdzili na sobie reformatorzy, tacy, jak Joaquin Costa, starający się o europeizację kraju, lub Canovas de Castillo, któremu po strasznych wysiłkach udało się w XIX w. zagwarantować konstytucyjnie swobodę innych wyznań.
Pozornie więc wydawaćby się mogło, że Hiszpanja nie jest już przedmurzem, lecz samym murem katolicyzmu. Niema synagog i kościołów protestanckich, niema szkół „neutralnych“, niema ślubów cywilnych. Wszystkie partje, zwłaszcza w okresie wyborów, przelicytowywują się na temat katolickiej gorliwości; w stosunku do małżeństwa obowiązują jeszcze jako prawo państwowe postanowienia soboru w Trydencie, a z wszystkich gazet hiszpańskich jedynie „El Liberal“ ryzykuje drukowanie zawiadomień o nabożeństwach sekty metodystów.
Proszę jednak pomówić z robotnikiem z Kadyksu lub Barcelony. Wszyscy są antyklerykałami i republikanami. „Cóż z tego, pisze Ruben-Dario, że po ulicach Toledo ciągną wspaniałe wozy z Eucharystją, skoro mało jest wyznawców, przystępujących do komunji z głębokiego przekonania i potrzeby. Ponieważ wszystkie rewolucje hiszpańskie wstrzymywały się na progu kościoła, więc kościół