Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/37

Ta strona została przepisana.

znały się ze sobą doskonale. Każdego rana oni pierwsi zajmowali kościół. Codzienne spotkania stworzyły między nimi pewną zażyłość. Zachrypniętym głosem, kaszląc i plując, jęczeli razem swoje modlitwy, przy brzasku jutrzni i dźwięku dzwonów. Drzwi obróciły się na zawiasach. Były to drzwi od schodów, wiodących na wieżę i do mieszkań służby kościelnej. Jakiś człowiek przeszedł przez ulicę, poruszając wielkim pękiem kluczy. Później, otoczony swoją klientelą poranną, otworzył arkadowe drzwi, wiodące do klasztoru, drzwi wąskie, jak strzelnica w murze. Gabrjel poznał dzwonnika Mariano. Nie chcąc, aby go dostrzegł, usunął się na stronę, pozwalając się wtłoczyć do środka ciżbie pobożnych, którzy niecierpliwili się i niepokoili, aby ktoś przypadkiem nie zajął im ich miejsc. Wkońcu Gabrjel postanowił pójść za nimi. Musiał zejść w dół po siedmiu stopniach klasztornych, ponieważ katedra wznosiła się na terenie, którego poziom niższy był od terenu uliczek sąsiednich.
Nic się tu nie zmieniło! Wzdłuż murów biegły freski Bayeu i de Maella, wyobrażające prace i zasługi św. Eulogjusza, jego nauki w krajach Maurów i męki, które cierpieć musiał od niewiernych, wyobrażonych tutaj w wielkich turbanach i ze straszliwemi wąsiskami.

Po wewnętrznej stronie drzwi Moletta[1] pewien fresk przedstawiał straszne męczeństwo małego la Guardia. Legendę tę nienawiść antysemicka zrodziła prawie jednocześnie wśród wielu katolickich narodów. Ofiara dziecka chrześcijańskiego, które Żydzi porwali z domu, aby je ukrzyżować i wypić jego krew — ma w sobie coś z drapieżnej dzikości. Wil-

  1. Molleta — rozmoczony chleb.