trawa, krzyż z bluszczu, stojący w altanie, wilgoć kamieni, rdza na odrzwiach i kratach, i omszałe parkany — wszystko to nadawało ogrodowi charakter jakiejś archaicznej epoki. Drzewa poruszały się na wietrze, jak kadzielnice; omdlewające, anemiczne, a mimo wszystko piękne kwiaty, miały zapach kadzidła, jakby kłęby powietrza, płynąc z katedry, odebrały im ich zapach naturalny. Woda deszczowa, spływająca z rynien i ścieków, spała w dwóch olbrzymich cysternach. Wiadro ogrodnika, przerywając na chwilę zieloną skorupę powierzchni, ukazywało błękitny cień wnętrza, lecz gdy znikły koncentryczne kręgi, wodorosty znów zbliżały się do siebie i łączyły z sobą. Woda ginęła pod zieloną kryptą bez najmniejszego dreszczu, bez sprzeciwu, woda martwa, jak cała świątynia, zatopiona w ciszy wieczornej.
W święto „Corpus“[1] i Dziewicy z Sanktuarjum, przypadające na dzień piętnastego sierpnia, tłumy wiernych prosiły Estabana, aby napełnił ich dzbany wodą z cysterny. Był to starodawny obyczaj, bardzo gorąco obserwowany przez Toledańczyków, którzy, pijąc przez cały rok z ziemistych wód Tagu, zachwycali się teraz świeżą, źródlaną wodą katedralną. Bardzo często wierni ci dawali Estabanowi zarobić coś nie coś. Prosili go o bukszpan do obrazów świętych, o dzbany z kwiatami, przekonani, że są one daleko piękniejsze, niż w cigarrales, ponieważ pochodzą z kościoła prymasowskiego. Staruszki kupowały od niego gałązki laurowe na sosy, albo na medykamenta. Te zarobki, łącznie z dwiema pesetami płacy dziennej wyznaczonemi teraz ogrodnikowi, jako pensja, pozwalały mu wyżyć jako tako wraz z całą ro-
- ↑ Święto Bożego Ciała.