Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/77

Ta strona została przepisana.

Uwagę jego przykuła chronologja arcybiskupów z Toledo, ten długi szereg nazwisk wybitnych ludzi, świętych, rycerzy, książąt, pisarzy, z których każdy nosił przed nazwiskiem swą cyfrę, niby dynastyczny król. W różnych epokach byli oni prawdziwymi władcami Hiszpanji. Królowie goccy byli na swem dworze tylko dekoracyjnemi figurynkami, wystawianemi na pokaz, lub też uprzątanemi, zgodnie z koniecznościami danej chwili dziejowej. Naród stanowił wówczas republikę teokratyczną, której prawdziwym naczelnikiem był arcybiskup z Toledo. Nieskończoną listę sławnych prałatów dzielił Gabrjel na poszczególne działy.
Byli tam więc święci, apostołowie czasów heroicznych, biskupi tak ubodzy, jak i ich owieczki, którzy, obdarci i bosi, uciekali przed rzymskim prześladowcą, aby wkońcu kłaść głowę pod miecz katowski z radosną wiarą, że ich śmierć i ofiara da nowy blask umiłowanej wierze: los Eugenio, los Melancio, los Pelagio, los Patrunio i wielu innych, których imiona błyszczą w dalekiej przeszłości, otoczone mgłą legendy.
Później szli arcybiskupi okresu gockiego — prałaci, wywierający swój przemożny wpływ na królów-zdobywców, uczący, jak należy zapanować władzą ducha nad triumfującem barbarzyństwem. Cuda niebieskie były na ich usługi. Przerażali okrutnych i dzikich ludzi wojny i brali ich pod jarzmo swej władzy. Arcybiskup Montano, który ze swą żoną żył pod jednym dachem, oburzony uwłaczającemi mu pogłoskami, kładzie na swych kapłańskich szatach płonące węgle, odprawia mszę i nie zajmuje się płomieniem, dowodząc przez ten nadnaturalny