Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Gabrjel Luna.djvu/8

Ta strona została przepisana.

bierano mnie do parlamentu; naczelnicy państw obcych nazywali mnie swoim przyjacielem. Później stałem się finansistą; zakładałem kolonje w Ameryce Południowej i przez ręce moje przepływały miljony. Piszę o tem dlatego, abyście zrozumieli, że wolałem zawsze przeżywać romans, niż romans na papierze układać“.
Blasco Ibanez przyszedł na świat w Walencji, jako syn małego sklepikarza. Dusząc się w ciasnej atmosferze prowincjonalnej, w szesnastym roku życia ucieka do Madrytu — z rękopisem olbrzymiej powieści historycznej pod pachą. Nie może znaleźć wydawcy. Obdarty i głodny, błąka się po ulicach i wystaje przed drzwiami kawiarni literackiej „Café de la Zaragoza“. Którejś, nocy wciska natrętnie swój rękopis do ręki hiszpańskiemu Dumasowi, Fernandezowi y Gonzales. Między słynnym pisarzem a ulicznikiem zawiązuje się na ulicy rozmowa, na skutek której Gonzales, uderzony inteligencją chłopca, angażuje go na swego sekretarza. Sekretarz pisze po nocach pod dyktandem mistrza. Gdy mistrz się zdrzemnie — ciągnie akcję dalej na własną rękę. W ten sposób powstał np. romans „El mocito de Fuentecilla“, w którym odnaleźć można w zarodku całą późniejszą „Krew na arenie“, dzieło, malowane barwami Francisco Goya y Lucientes.
Wolne od zajęć chwile spędza Ibanez nad książkami, traktującemi o rewolucji.
„Kładę się spać z „Girondins“ Lamartine’a, jem śniadanie z Louis Blanc, do obiadu pochłaniam tom Michelet’a. Cel mego życia już jest jasny dla mnie — stanę się Dantonem Hiszpanji, a później umrę“. Pod wpływem rewolucyjnej lektury przyszły rewo-