Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/28

Ta strona została przepisana.

— Estabanie, jestem bardzo, bardzo chory. Moje płuca to podziurawiony miech.
Potem, jakgdyby wstydząc się, że tak długo nie pytał o rodzinę:
— A twoja żona — rzekł szybko. Mam nadzieję, że ma się dobrze?
Czoło Estabana zaszło chmurą a oczy zabłysły, mokre od łez.
— Umarła — odpowiedział krótko.
Gabryel zatrzymał się, chwytając za poręcz. Niespodziewana nowina unieruchomiła go na chwilę. Po krótkiej przerwie, chcąc pocieszyć brata, spytał znowu:
— Moja siostrzenica, Sagraria, musi być teraz pięknością. Kilka lat temu pisałeś do mnie, że wygląda, jak królowa z koroną płowych włosów nad czołem, z różową, jak morela z cigaralles[1], ozłoconą zlekka, twarzyczką. Czy wyszła już za mąż za kadeta czy też mieszka jeszcze z tobą?
Drewniana pałka zrobił ręką ruch, pełen przygnębienia, spojrzał na Gabryela i z tragicznym wyrazem twarzy rzekł twardo:
— Umarła także.
— Umarła także — powtórzył zdumiony Gabryel.

— Umarła dla mnie... to na jedno wychodzi... Bracie, na wszystko, co masz najdroższego na święcie, błagam cię nie wspominaj o niej nigdy!

  1. Nazywają cigarralami ogrody, znajdujące się w okolicach Toledo po drugiej stronie Tagu, gdzie hodują wyborowe morele.