Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/46

Ta strona została przepisana.

bronienia życia i prowadzenia wojny, wyzwoliła ich nazawsze z poddaństwa. Z drugiej strony ci złoczyńcy Kortezy, obalając prawa panów, obcięli olbrzymie dochody opactwa, zdobyte w czasach, kiedy arcybiskupowie Toledańscy w hełmach na głowie, z koncerzami w dłoniach walczyli przeciw Maurom.
Pomimo to wszystko kościół prymasowski posiadał jeszcze znaczną fortunę i utrzymywał swój przepych, jakgdyby nic nie zaszło; ale Estaban z głębi swojego ogrodu przeczuwał niebezpieczeństwo, kiedy dowiedział się od kanoników o spiskach liberałów, o rozstrzeliwaniach, wieszaniach i zesłaniach, do których Najjaśniejszy pan Don Fernando był zmuszony uciec się, by nareszcie zdusić śmiałość Czarnych[1], nieprzyjaciół Monarchii i kościoła.
— Rozsmakowali się w konfiturach — mówił Estaban — i powrócą! Tak, zaprawdę, powrócą, jeśli tylko pozwolimy im na to. Podczas wojny pierwsi szarpnęli nas zębami i wydarli katedrze więcej, niż połowę jej dóbr; nie omieszkają zjeść reszty, jeśli zdołają uchwycić rączkę rondla.

Ogrodnik obruszał się na samą myśl o tem. Czyż po to arcybiskupi Toledańscy walczyli z Maurami, podbijali miasta, zdobywali zamki, zagarniali dobra, które stawały się następnie własnością katedry, wszystko — aby przysporzyć chwały Bogu i kościołowi. Jeśli tyłu wiernych, królowych, wielkich dygnitarzy, zwykłych śmiertelników w testa-

  1. Los Negros — liberali z czasów świętego Związku. Absolutyści z partyi przeciwnej nosili nazwę Białych.