Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/57

Ta strona została przepisana.

czas respubliką teokratyczną, a prawdziwą jego głową arcybiskup toledański.
Tę nieskończoną listę sławnych prałatów Gabryel rozdzielał i segregował podług ich charakterów.
Najpierw szli święci apostołowie wieków bohaterskich, biskupi biedni, jak prawdziwi wyznawcy Chrystusa, bosi, uciekający przed prześladowaniem rzymskiem i kładący w końcu głowę przed katem, z radosną nadzieją, że nadadzą większego znaczenia doktrynie, poświęcając życie: Eugeniusz, Melanciusz, Pelagiusz, Patruno i inni, których imiona błyszczały w zamierzchłej przeszłości, nawpół zatopione we mgle legendy.
Następnie szereg arcybiskupów okresu gotyckiego: prałatów — władców, którzy nad królami-zdobywcami miewali tę przewagę, jaką ma władza umysłowa nad zwycięskiem barbarzyństwem. Robili cuda, żeby zgnębić swych wrogów aryan; mieli na swoje usługi dziwy niebieskie, by nawrócić i ujarzmić twardych ludzi wojny.
Arcybiskup Montano, który mieszka ze swoją żoną pod jednym dachem, oburzony na szemranie powszechne, kładzie rozżarzone węgle pod swoje suknie kapłańskie, odprawia mszę i nie zapala się, okazując tym faktem nadnaturalnym czystość swego życia. Świętemu Ildefonsowi nie wystarczało pisanie ksiąg przeciw heretykom; za łaską Boga ukazała mu się święta Leokadya i zostawiła mu między palcami kawałek swojego płaszcza. Następnie sama Najświętsza Panna zeszła z nieba umyślnie, by mu zarzucić na ramiona ornat, haftowany boskiemi rękami. W wiele lat potem Sigi-