Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/68

Ta strona została przepisana.

telniony w świątyni. Z drugiej — tajemniczy pasterz z las Navas, który wskazywał wyznawcom Chrystusa drogę, do zwycięstwa i potem znikł, jak posłannik Boga; była to nędzna postać chłopa o twarzy płaskiej, ubrana w ordynarny kaptur mnisi. Po lewej i po prawej stronie kraty, jako świadectwo minionej potęgi, wznosiły się dwie kazalnice z drogich marmurów i cyzelowanego bronzu.
Gabryel rzucił okiem na chór, podziwiając przecudne stale, gdzie siadali kanonicy i marzył z zachwytem, że kiedyś i on tam zasiądzie. Dalej ujrzał olbrzymi fresk świętego Krzysztofa, równie brzydki, jak imponujący: wyobrażał on, zajmując sobą całą ścianę, postać, która, pod względem ogromu, zdawała się być jedynym mieszkańcem, godnym katedry.
Kadeci akademii wojskowej zatrzymywali się przed tem malowidłem i z zajęciem oglądali olbrzyma o ciele różowem, niosącego małe Dzieciątko Jezus i podpierającego się na palmie, przypominającej miotłę. Wesoła młodzież bawiła się, mierząc szablą kostki świętego, żeby wyliczyć wiele takich długości mógł mieć szczęśliwy wielkolud. Ta bezceremonialność uczniów wojskowych raziła mocno uczniów duchownych.