Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/71

Ta strona została przepisana.

środkiem labiryntu ze spróchniałych belek, podtrzymujących dach, po wąskich ścieżynach, między białemi, pokrytemi kurzem, wypukłościami garbatego gruntu. W niektórych miejscach natrafiali na dziury, przez które było widać wnętrze kościoła z wysokości, sprowadzającej zawrót głowy: były one, jak okna strzelnic, przebite prostopadłe, jak gardziele studni, na których dnie przechodziły stworzenia ludzkie nie większe niż mrówki. Przez te otwory spuszczały się sznury wielkich żyrandolów i złocony łańcuch, na którym wisiał krucyfix na kracie wielkiego ołtarza. W cieniu widać było zębate i zardzewiałe koła olbrzymich wind, ich korby i sznury, a także przyrządy do tortur, porzucone tu w zapomnieniu. Była to skryta maszynerya wielkich widowisk religijnych, aparaty te służyły także do podnoszenia w wielkim tygodniu ogromnego baldachimu Monumenta[1].

Między belkami w promieniach słońca tańczyły atomy tego kurzu, który od wieków w grubych pokładach zbierał się pod sklepieniami. Stuletnia pajęczyna poruszała się na wietrze, jak wachlarze gazowe. Kroki ludzkie, rozlegające się w tych ciemnych kątach, wywoływały tłumne ucieczki, opano-

  1. Monumento jestto rodzaj obszernej kaplicy w formie grobowca, którą stawiają na wielki tydzień za chórem naprzeciwko drzwi Przebaczenia. Zbudowana na początku XIX wieku, zrobiona jest z drzewa malowanego na jaspis. Nad nią wznosi się wspaniały jedwabny baldachim, haftowany w złote gwiazdy. Do tabernaculum wchodzi się po trzydziestu stopniach wschodów. Całość jest ozdobiona siedemnastu posągami, imitującymi alabaster.