słońca był Don Antolin, przezwany — Srebrną Laską.
Ksiądz ten był jakby gubernatorem katedry, ponieważ cała świecka służba klasztorna była od niego zależną, a wszystkie niewielkie roboty, wykonywane były pod jego kierownictwem. Na dole w katedrze on pilnował zakrystyanów i akolitów, żeby kanonicy i beneficianci nie mieli powodu uskarżać się na niedbałą służbę. Na górze w Claveriasie on był stróżem porządku i dobrych obyczajów. Jednem słowem dzięki kardynałowi — arcybiskupowi był dla tej małej ludności pewnym rodzajem urzędnika.
Don Antolin zajmował najlepsze mieszkanie Klasztoru Górnego. W dni świąt uroczystych, przybrany w kapę, szedł na czele kapituły, trzymając w ręku srebrną tej, co on sam, wysokości laskę, którą rytmicznie uderzał o dźwięczące płyty. Podczas wielkiej Mszy i nieszporów, krążył między nawami, by zapobiegać uchybieniom wiernych i nieuwadze służby kościelnej. O ósmej godzinie wieczór w zimie, a o dziewiątej w lecie, zamykał schody Klasztoru Górnego, a klucz chował do kieszeni. Takim sposobem ludność Claveriasu zostawała odciętą od miasta. Jeśli czasem ktoś z mieszkańców zachorował, trzeba było budzić Don Antolina, który raczył przekręceniem klucza w zamku powracać komunikacyę ze światem zewnętrznym.
Był to człowiek, zbliżający się do sześćdziesiątki — mały i suchy. Zaledwie przypruszone siwizną, włosy nosił krótko ostrzyżone; czoło równe, gładkie, jak z kości, szerokie, kanciaste, bez najmniejszej fałdki, świeciło wystające z pod czarnej
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 1.djvu/92
Ta strona została przepisana.