Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Było to ostatnie widzenie zamglone i mętne, które zajaśniało, jak blask iskry. Potem nastąpił mrok, nicość...
Zamykając na wieki oczy, usłyszał jeszcze głos:
— Śledziliśmy za tobą, ptaszku! Dobrze się ukryłeś, aleśmy cię znaleźli, dzięki twemu czynowi. Zobaczymy, jak się wytłomaczysz, gdzie podziały się klejnoty Najświętszej Panny... Złodzieju!
Ale straszny wróg Boga i społecznego porządku nie zdał już rachunku przed ludźmi.
Na drugi dzień wyniesiono go wraz z trupami innych więźniów i pochowano we wspólnym dole.
Tajemnica śmierci umarła wraz z nim. Pogrzebiono go w tej ziemi, w której łonie stleją wszystkie wielkości i wszystkie ambicye, wszystkie nędze i wszystkie szaleństwa... a obojętna natura nie przestaje niezmordowanie tworzyć nowych istnień...


KONIEC.