Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/21

Ta strona została przepisana.

były złe i że są one źródłem zła, które nas gnębi? Prawdziwy winowajca to liberalizm, to bezreligijność naszej epoki, to szatan, który zasiadł przy naszych ogniskach. Hiszpania, wątpiąca o mocy swych królów i o sile katolicyzmu, jest jak beznogi kaleka, porzucający swe szczudła i padający na ziemię. Bez tronu i bez ołtarza jesteśmy niczem. A dowodem jest to, co się dzieje u nas od czasu rewolucyi. Tracimy znaczenie między narodami; zabierają nam nasze wyspy, a Hiszpanie, najwaleczniejsi żołnierze świata, zostali poniżeni i rozbici; nie ma już ani jednego peseta; wszyscy ci panowie, gadający w Madrycie, głosują za coraz to nowymi podatkami — a pomimo to jesteśmy zgubieni przez długi. Widziane to rzeczy w innych czasach? Przytocz mi inną epokę.
— Widziano rzeczy bardziej hańbiące — odparł Gabryel.

— Oszalałeś, mój chłopcze. Podróże zepsuły cię; myślę, że nie zostało z ciebie, nic Hiszpana. Przeczysz temu, o czem wie świat cały, czego uczą w elementarnych szkołach. Myślę, że Królowie Katolicy[1] znaczyli cośkolwiek. Żeby się tego nauczyć, nie potrzeba tak się wymizerowywać nad książkami. Wejdź tylko na chór, a zobaczysz w dolnym szeregu stal przedstawione wszystkie zwycięstwa, jakie ci pobożni monarchowie odnieśli przy pomocy Boga nad Maurami. Zdobyli Grenadę i wygnali niewiernych, którzy przez sześć wieków trzymali nas w barbarzyństwie... Następnie przyszło

  1. Ferdynand katolicki i Izabela kastylska.