Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/36

Ta strona została przepisana.

rów, a w nich przeszło sto tysięcy mnichów i czterdzieści tysięcy mniszek; należy ta jeszcze dodać stosześćdziesiąt tysięcy księży i niezliczoną ilość służby kościelnej, jako to oprawców — urzędników inkwizycyi, dozorców więziennych, pisarzów świętego trybunału, zakrystyanów, marszałków, buleros[1] kwestarzy, pustelników, laików klasztornych, dzieci chóru, śpiewaków, braciszków, nowicyuszów i innych. Zato ludność spadła z trzydziestu do siedmiu milionów mieszkańców przez niespełna dwieście lat. Wygnanie żydów i maurysków, strach przed Inkwizycyą, ciągłe wojny na zewnątrz, emigracya do Ameryki w nadziei zbogacenia się bez pracy, głód, brak hygieny, opuszczenie wsi, wszystko to wywołało gwałtowne wyludnienie... Piękne czasy, nieprawdaż Don Antolinie?
Srebrna-laska słuchał z roztargnionym wyrazem twarzy, jakgdyby wyrobił już sobie o Gabryelu dokładne pojęcie — więc nie przywiązywał żadnej wagi do tego, co ten teraz mówił.
— Gdyby te czasy były nawet jaknajgorsze — odpowiedział wolno — nie mogły być gorsze, niż obecne. Przynajmniej wtedy nikt nie okradał kościoła. Każdy, pocieszając się myślą o niebie, zadawalniał się na ziemi tem, co miał. Oddawano Bogu to, co mu się należy... Może ty przypadkiem nie wierzysz w Boga?

Gabryel pozostawił pytanie bez odpowiedzi i ciągnął dalej swoje wnioski.

  1. rozdawca denarów na świętą wyprawę krzyżową.