Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/40

Ta strona została przepisana.

Po Karlosie III panował Karlos IV; w roku śmierci tego monarchy wybuchła Rewolucya francuska, a śmiałość jej przyprawiła o szaleństwo królów całej Europy. Burboni Hiszpanii stracili głowę i nigdy już jej nie odnaleźli. Wobec niebezpieczeństwa demagogicznego, przymknęli znów do kościoła, jako do jedynej ostoi: Jezuici, zakonnicy i biskupi stali się znów doradcami w pałacu i są nimi dotychczas.
— Mieliśmy fałszywe rewolucye, obalające ludzi, nie idee. Zrobiliśmy maleńki postęp powoli, nieśmiało, z cofaniem się bezładnem w tył, jak człowiek, który idzie naprzód z obawą i który, za lada szmerem, powraca na dawne miejsce. Przeobrażenie było raczej zewnętrzne, niż wewnętrzne: mamy dotąd jeszcze duszę XVII-go wieku. Nie darmo byliśmy przez trzy wieki służalcami Kościoła. Hiszpanie robią nawet rewolucye, zrywają się do buntu, ale zatrzymają się zawsze na progu świątyni. Nie zagarną nigdy kościoła prymasowskiego, możesz być spokojny, Don Antolinie. Dlaczego? czyż są tak pobożni, jak niegdyś? Wiesz dobrze, że nie, i masz racyę, twierdząc, że naród nie interesuje się, jak dawniej chwałą kościoła.
— To prawda — odpowiedział Srebrna-Laska. — Wiara zniknęła: nikt nie chce poświęcić się dla domu bożego. Tylko w godzinę śmierci, kiedy zjawia się strach, niektórzy ladzie zaczynają o tem myśleć.
— Nie, nie ma już wiary. Hiszpan od czasu choroby religijnej, na którą mało co nie umarł, żyje w obojętności moralnej, nie z przekonania filozoficznego, lecz wskutek niemocy umysłowej. Wie na