Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/55

Ta strona została przepisana.

ścia. Czyż można opierać się i buntować? Król, pan życia i majątku, był tylko sługą biskupów, zakonników i inkwizytorów. Monarchowie Hiszpanii oprócz pierwszych Burbonów wszyscy byli sługami Kościoła. W żadnem państwie tron nie był w takiej zgodzie z ołtarzem, jak u nas. Religia mogła się obyć bez królów, ale królestwo nie utrzymałoby się bez religii.
— Szczęśliwemu wojownikowi, conquistadorowi, tworzącemu sobie państwo, z początku nie był potrzebny ksiądz: miecz i szacunek, jaki rozbudzały wielkie czyny, wystarczały mu najzupełniej. Ale, wobec zbliżającej się śmierci, zaczyna myśleć o swych spadkobiercach, nie otoczonych chwałą, wzbudzającą strach i uwielbienie, i wtedy, za pośrednictwem księdza, bierze sobie za tajemniczego sprzymierzeńca Boga, który czuwać będzie nad zachowaniem jego korony.
— Założyciele dynastyi panują z „łaski siły“, a ich następcy „z łaski Boga“.
Gabryel umilkł na chwilę. Dusił się. Piersi jego rozrywał tak gwałtowny kaszel, że aż się kapelmistrz przeraził.
— Nie lękaj się, Don Luisie — powiedział, przyszedłszy do siebie. — Napada mnie to codziennie. Jestem chory i nie powinienem tyle mówić; ale to nad moje siły. Gniewają mnie wszystkie nielogiczności religii i państwa nietylko u nas, ale na całym świecie...
— Mnie — rzekł kapelmistrz — nie obchodzi nic polityka. Respublika czy monarchia, wszystko mi jedno. Moją jedyną ojczyzną jest sztuka. Nie wiem