Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/56

Ta strona została przepisana.

czem jest monarchia w innych krajach, wiem tylko, że u nas już umarła. Znosimy ją, jak wiele innych szczątków przeszłości, ale nie wzbudza żadnego zapału, nikt nie byłby w stanie poświęcić się dla niej. Myślę, że nawet ci, którzy żyją w jej cieniu i których interesy łączą się z interesami tronu, mają więcej oddania się w ustach, niż w sercu.
— W samej rzeczy tak jest — odpowiedział Gabryel. — Ostatnim kochanym i popularnym monarchą był Ferdynand VII. Dla takiego narodu taki monarcha! Od tego czasu naród wykształcił się trochę, trochę wyemancypował; ale dla królów naszych nie istnieje postęp; przeciwnie, zdaje się, że cofnęli się oni, wyrzekając się coraz więcej antyklerykalnych i reformatorskich dążeń pierwszych Burbonów. Dzisiaj, gdyby nauczyciele, wychowujący młodego księcia powiedzieli: „Chcemy zrobić z niego Don Carlosa III”, zgorszyłyby się nawet kamienie pałacu. Polityka austryacka zmartwychpowstała na podobieństwo tych pasorzytniczych, zawsze daremnie pielonych roślin. Jeśli w siedzibie naszych królów przytaczają kiedy przykłady przeszłości — przypomina się tylko cesarzy austryackich, ale zapomniano tam całkowicie o panujących, którzy zabili moralnie Inkwizycyę, wygnali jezuitów cudzoziemskich, którzy przyszli cywilizować Hiszpanię — mistrzów Arandy i Florida-Blanki. Jezuici, mnichy i kler rozkazują i rządzą wszędzie, jak za najgorszych czasów Carlosa II. Tak, Don Luisie, powiedziałeś prawdę — monarchia umarła. Między krajem i nią jest taki sam stosunek, jak między żyjącym i trupem. Odwieczne lenistwo hiszpanów, ich ociężała nieruchawość, bo-