Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Katedra cz. 2.djvu/9

Ta strona została przepisana.

tem te kobiety proste wobec brzydoty opuszczonej dziewczyny nie mogły odczuwać złośliwej zazdrości, jaką niegdyś napełniała je jej piękność i rzekome zaręczyny. Nawet Mariquita, siostrzenica Srebrnej-laski znajdowała wielkie zadośćuczynienie dla swej miłości własnej w oszczędzaniu z pogardliwą wyrozumiałością tej, która niegdyś ściągała na siebie spojrzenia wszystkich mężczyzn, odwiedzających klasztor górny. W pierwszym tygodniu ciekawość spłoszyła trochę zwykły spokój na Claveriasie. Ale niedługo kobiety przestały zbliżać się do drzwi Lunów, w celu zerknięcia okiem na pochyloną nad maszyną Sagrarię. Młoda więc kobieta mogła prowadzić w spokoju życie pracowite i smutne.
Gabryel rzadko kiedy opuszczał mieszkanie. Przepędzał całe popołudnia przy boku młodej robotnicy, starając się wynagrodzić jej wrogie oddalenie brata. Przychodził z żalem do przekonania, że biedna dziewczyna była tak samo pogardzana i równie samotna w swem własnem ognisku domowem, jak była nią na świecie szerokim.
Czasami przychodziła odwiedzać ją ciotka Tomasa i ze swym optymizmem starej, jowialnej kobiety, starała się dodać jej odwagi. Zachowanie się siostrzenicy ujęło ją. Tak, niech pracuje wiele, by nie była ciężarem upartemu ojcu i pomogła do utrzymania domu, który tego bardzo potrzebuje. Ale nie jestto jeszcze racya, by zamęczać się pracą. Spokoju, dobrego humoru, po dniach złych przyjdą dobre. Ciotka i Gabryel będą tam, ażeby wszystko było w porządku. — I rozweselała ponure mie-