Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/105

Ta strona została przepisana.

Dziewczyna ta upatrzona na przyszłą synowę była sierotą, majątek zaś jej wynosił trzy albo nawet cztery tysiące duros, gdyż po rodzicach odziedziczyła sklepik w Cabanal, w którym Tona czyniła zazwyczaj potrzebne zakupy.
A jakże bardzo, biedaczka, kochała Toneta! Spotkawszy go na jednej z ulic Cabanal, witała uśmiechem i wzrokiem łagodnej owieczki. Popołudniu zaś często udawała się na brzeg, ciesząc się na samą myśl, że będzie mogła porozmawiać z panią Toną, matką pełnego życia nicponia, którego wszędzie było pełno.
Nie wiele jednak po nim można było się spodziewać. Nawet Dolores, mimo że ulegał jej wpływowi, nieraz nie zdołała poskromić nawałnicy jego szaleństw. Nie zjawiał się tygodniami całemi. W tym zaś czasie, jak twierdzono, widziano go śpiącego w dzień w którymś z domów w dzielnicy rybaczej, upijającego się zaś w nocy, zachowującego się brutalnie wobec swych towarzyszek zabaw i wydającego na orgje zgłodniałego piraty wygrane sumy pieniędzy.
Wśród owej włóczęgi w głowie szaleńca zjawiła się myśl, która kosztowała jego matkę niezliczonych łez i wyrzekań w ciągu niemal całego miesiąca. Obrzydziwszy sobie życie w Cabanal i nie zadawalając się już winem znajdującem się w miejscowych traktjerniach, wstąpił