Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/112

Ta strona została przepisana.

Czyż można było pragnąć czegoś więcej? Przecież temu kto był w marynarce wojennej nie wypada dźwigać worków, jakgdyby był pierwszym lepszym tragarzem portowym. Wszystko, byle nie to!
Ku większemu zadowoleniu matki ożenił się z Rosario. Para była dobrana! Ona, malutka, nieśmiała, uległa, wierząca weń ślepo, jak w bóstwo, on zaś dumny z posiadanego majątku i nieustraszony, jak gdyby pod koszulą nosił zroję, ukutą z tysięcy duros otrzymanych w posagu. Wiodąc życie dostatnie pierwszego lepszego właściciela barki w Cabanal, gotów był każdemu okazać szczodrobliwości i nie liczył się z wydatkami. Do późnego wieczora przesiadywał w kawiarni paląc fajkę i nieznacznie zwracając uwagę obecnych na swoje wysokie lśniące buty w dnie słotne.
Dolores obserwowała to wszystko z miną obojętną. Jedynie władczy jej wzrok sypał iskry, zdradzające ogień pragnień tajemnych.
Przez rok cały nic nie zakłócało szczęścia małżonków. Lecz pieniądze zgromadzone w ciągu długich lat w nędznym sklepiku przez rodziców Rosario, topniały szybko w rękach Toneta, aż wreszcie w pewnej chwili „ukazało się dno worka“, jak mówiła karczmarka, ganiąc rozrzutność syna.