Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Zjawiły się kłopoty, a wraz z niemi niezgoda, łzy, a nawet bijatyki w domu Toneta. Rosario musiała teraz nosić kosze jak jej sąsiadki, handlarki ryb. Uchodząc dawniej za za możną, musiała się zniżyć do rzędu najuboższych. Wstając zaraz po północy, udawała się na brzeg i wystawała tam godzinami całemi w błocie, aby potem iść piechotą z naładowanemi koszami do Walencji, skąd mogła wrócić dopiero wieczorem osłabiona ze zmęczenia i głodu. Chętnie jednak znosiła to wszystko, byle tylko jej władca mógł wieść dawny tryb życia i unikała wszystkiego, coby mogło być przyczyną jego upokorzenia a tem samem wywołać złorzeczenia i awantury.
Tonet spędzał więc w dalszym ciągu wieczory w kawiarni w otoczeniu maszynistów okrętowych lub właścicieli barek, Rosario zaś musiała tłumić niemal codziennie na Targu głód szalony, dokuczający jej zwłaszcza w chwili, gdy na straganach innych handlarek ukazywała się parująca czekolada lub kotlety przesypane bułeczką.
Najważniejszą jej troską było zadowolenie wszelkich potrzeb uwielbianego męża, gdyż inaczej mógłby się łatwo unieść i złorzeczyć marnemu losowi, któremu uległ w małżeństwie. Biedna, złamana kobieta, wyglądająca z każdym dniem coraz gorzej, znosiła z rezygnacją wszelkie braki, byle tylko pan jej mógł pójść jak zwykle do ka-