Nadano mu przezwisko Callco dlatego, że opowiadał często o owych chwilach pamiętnych związanych z tą nazwą, gdy jako młody marynarz znajdował się na pokładzie walczącego do ostatnich sił statku Vumancia. Bohaterski admirał Mendez Nunez w tych jego wspomnieniach był nazywany poprostu don Casto, jak pierwszy lepszy przyjaciel, z którym łączyły go wtedy poufałe stosunki. Mimowoli ożywiali się wszyscy słuchając tych opowiadań o bitwie na Pacyfiku, w których pragnął naśladować huk salw sławnego okrętu: Buch! Bububuch!
Znano go jako człowieka, z którym należy załatwiać sprawy z pewną ostrożnością. Dawniej, w owym okresie szczęśliwym, gdy wszyscy byli ślepi, począwszy od komendanta aż do ostatniego żołnierza straży przybrzeżnej, sam zajmował się przemytnictwem, teraz jednak nie brał czynnego udziału w wyprawach, lecz skoro się nadarzała okazja, chętnie pełnił rolę wspólnika biernego. Głownem jego zajęciem była filantropia, polegająca na pożyczaniu rybakom lub ich żonom potrzebnych sum, za które pobierał miesięcznie dwadzieścia od stu. To mu dawało możność kierowania wśród walk politycznych stadem nędzarzy, które doznawszy na sobie podobnego rabunku, nie mogło już się wyzwolić z pod jego opieki, potulnie więc spełniało wszystko czego żądał.
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/132
Ta strona została przepisana.