Siostrzeńcy byli pełni podziwu dla wuja, który się znajdował w poufałych stosunkach z alkadami a nieraz nawet przywdziawszy swe lepsze ubranie, chodził do Walencji do samego gubernatora, aby się z nim rozmówić w charakterze delegata wybranego przez właścicieli barek.
Skąpy i bezwzględny umiał w odpowiedniej chwili wyjąć z kieszeni pesetę, za co zyskiwał niewolnicze poważanie rybaków. Siostrzeńcy nie mając względem niego innych zobowiązań jak tylko mglistą nadzieję odziedziczenia czegośkolwiek po nim, gdy umrze, uważali go za człowieka jednego z najbardziej pożytecznych i godnych szacunku. Mogli jednak na palcach policzyć ilość odwiedzin w jego pięknym domu przy ulicy de la Reina, gdzie mieszkał tylko ze służącą dość okazałej tuszy, starszą wiekiem, pozwalającą sobie na dość poufałe traktowanie go, a nawet, jak mówiono, znającą dobrze skrytkę, w której pan Mariano przechowywał swe skarby. Ten szczegół niebezpieczny bardzo niepokoił przyszłych spadkobierców.
Wuj Mariano słuchając co mówił mu siostrzeniec, przymknął oczy i zmarszczył brwi. Ha, ha! to nie zły interes. Lubił ludzi pracowitych i odważnych.
I skorzystawszy z okazji pochlebienia własnej próżności wzbogaconego ignoranta, zaczął
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/133
Ta strona została przepisana.