Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/188

Ta strona została przepisana.

kobieta w dalszym ciągu — dźwigała o wczesnym poranku swe kosze z rybą do Walencji, a niekiedy nawet do Torrente lub Bétera, piechotą dla oszczędności. W okresach nieodpowiednich dla targu spędzała dnie całe w swej norze wespół z nudą i nędzą. Tonet jednak wyglądał teraz lepiej niż przedtem. W nowem ubraniu, z garścią monet w kieszeni przesiadywał przeważnie w kawiarni, o ile nie był w tym czasie z przyjaciółmi w Walencji, ryzykując przegrać w karty nieco pesetów lub bawiąc się w dzielnicy rybaczej. Mimo to, skoro spotkał gdzie wuja Mariano, w obawie, aby nie utracić prawa dokuczania, potrącał w rozmowie o niewielkie zajęcie w porcie, o które się ubiegał w okresie niedostatku.
Kąpał się z rozkoszą w zamożności przelotnej, która przypominała mu szczęśliwy okres wnet po zawarciu małżeństwa. Nieprzewidujący, cynicznie lekkomyślny i dlatego właśnie lubiany przez niektóre kobiety, nie zastanawiał się wcale, co będzie czynił, skoro się wyczerpią uszczuplone już bardzo i podsycane jedynie odwzajemnieniem się przyjaciół i przypadkową wygraną w karty resztki sumy, otrzymanej od brata.
Późno w nocy wróciwszy do domu, układał się do snu w złym humorze i z przekleństwami na ustach, gotów odpowiedzieć pięścią na najmniejsze niezadowolenie okazane przez Rosario,