Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/190

Ta strona została przepisana.

zowiska. Upał sprowadzał na brzeg piaszczysty licznych mieszkańców miasta, powstawała więc tu prawdziwa prowizoryczna osada. Kabiny kąpielowe o ścianach z płótna kolorowego i dachach trzcinowych, ustawione w linji prostej miały u szczytu jakiś znak odróżniający jedną od innych. Chorągiewki wszelkich kolorów, napisy dziwaczne, figurki śmieszne, małe barki i inne modele dawały dostateczną rękojmię uniknięcia pomyłki. Z tyłu za kabinami znajdowały się rozrzucone bez żadnego planu liczne jadłodajnie gotowe zaspokoić wzmożony na morskiem powietrzu apetyt. Niektóre z nich o wyglądzie bardziej pretensjonalnym miały schodki i tarasy. Wszystkie jednak były zbudowane z materjału tak lekkiego, że się mogły wydawać dekoracjami teatralnemi. Ową wiotkość budowy i tajemniczość kuchni wzmacniały pompatyczne nazwy: Restaurant de Paris, Fonda del Buen Gusto. Obok tych pełnych zarozumiałości letnich zakładów gastronomicznych znajdowały się również i zwykłe traktjernie o podcieniach utworzonych z mat, z powykrzywianemi stolikami, na których po środku stały dzbany do wina i piecykiem umieszczonym na wolnem powietrzu. Rzucające się w oczy błędy ortograficzne ich szyldów pobudzały do śmiechu. Najbardziej polecanem daniem od świętego Jana aż do września były ślimaki przyrządzone w sosie.