Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/192

Ta strona została przepisana.

nie posiadał się z radości i mówił o niej z zachwytem jak dziadek, darzący pieszczotami swego ukochanego wnuczka. Drzewo najlepsze, jakie tylko można było znaleźć; maszt prosty, wypolerowany, bez najmniejszej skazy, kil najbardziej odporny na burzliwem morzu, a wraz z tem przód tak niemal ostry jak brzytwa; czarna, polakierowana, lśniąca jak but eleganckiego pana w górnej swej części, w dolnej zaś oślepiająco biała jak brzuch węgorza morskiego. Oto, jakie były zalety barki!
Brakło tylko jeszcze lin, sieci i innych dodatkowych części. Najlepsi jednak powroźnicy wybrzeża zaradzili temu i barka strojna i piękna jak panna młoda idąca do ślubu, mogła już się nareszcie ukazać wszystkim w połowie sierpnia.
Mówił o tem właśnie Proboszcz pewnego wieczoru w kole zgromadzonych u jego progu członków rodziny.
Zaprosił na kolację swoją matkę i siostrę Rosetę. Dolores znajdowała się tuż u jego boku. Nieco zaś dalej Tonet brzęczał na gitarze, siedząc na stołku plecionym opartym o drzewo oliwkowe. Z miną trubadura z oleodruku spoglądał na księżyc przez gałęzie o przyprószonych srebrzystym kurzem liściach.
Na chodniku o parę kroków od nich, skwierczała na rozłożonem ognisku ogromna patelnia