Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/196

Ta strona została przepisana.

sierpnia. Nawet ksiądz przyrzekł, że przybędzie tego dnia popołudniu, aby ją poświęcić. Ale, do djabła!... byłby zapomniał! Przecież o jednej rzeczy nie pomyślał. Barka nie miała wcale nazwy. Jakże ją nazwać?...
Tak nieoczekiwane zagadnienie poruszyło wszystkich i nawet Tonet kładąc na ziemi gitarę, zamyślił się.
Trwało to tylko chwilę. Usposobienie wojownicze i wspomnienia z czasów służby w marynarce wojennej, nasunęły mu odrazu nazwę, Mitraljeza! Co? Niedobrze?
Proboszcz nie miał nic do zarzucenia nazwie podobnej. Wyprostował się dumnie krępy pokojowiec na samą myśl, że jego barka nosząca wojowniczą nazwę Mitraljeza będzie pruła fale morskie śmiało jak feluka portugalska.
Kobiety jednak się sprzeciwiły. Ależ, co za nazwa? Wszyscyby się z niej śmieli w Cabanal! Jakże można tak nazwać barkę rybaczą, która nie ma nic wspólnego z „mitraljezą“? Lepiej może niech będzie Wartka, jakby wolała matka. Tak się nazywała właśnie barka, w której śmierć znalazł Pascualo i która dała schronienie całej rodzinie.
Lecz i tym razem sprzeciwili się wszyscy. Nazwa podobna mogłaby przynieść nieszczęście. Wszak tamta zginęła!