Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/21

Ta strona została przepisana.

władz, aż do notatek nie mających większego znaczenia.
Świt zastawał mię przy układaniu możliwie większej liczby telegramów z owych nielicznych wiadomości, jakie otrzymywaliśmy z kraju i zagranicy. Słowem, „fabrykowałem“ je, jak się mówi zazwyczaj w języku dziennikarskim. Gdy zaś wreszcie przez okna zaczynało się przedzierać coraz wyraźniejsze światło jutrzenki, kończyłem pospolite zajęcie, stając się w jednej chwili powieściopisarzem.
Arroz y Tartana, Flor de Mayo, La Barraca i Entre naranjos były właśnie pisane w ten sposób przy świetle jutrzenki w ubogiej redakcji dziennika o chwiejnych podstawach materjalnych przez autora, któremu się kleiły ze znużenia oczy przy turkotaniu maszyn, odbijających na dolnem piętrze pierwsze egzemplarze dziennika i przy odgłosach dochodzących z miasta, budzącego się znowu do całodziennego życia.
W charakterze powieściopisarza pracowałem aż do rana, póki zmęczenie fizyczne oraz senność nie owładnęły mną zupełnie. Niekiedy przed ułożeniem się do snu błąkałem jeszcze czas jakiś, studjując w ogrodach lub nad morzem bezpośrednio typy i krajobrazy, które wnet przenosiłem do swoich powieści.