Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/221

Ta strona została przepisana.

res, zastanawiając się nad jej dobrocią, pięknością i postawą prawdziwej pani, za którą mogłaby słusznie uchodzić, myślał nieraz — dlaczegożby miał o tem nie powiedzieć? — myślał nieraz, że gdyby ktoś mu ją zabrał, udusiłby go w jednej chwili, potem zaś biegałby ulicami gryząc wszystkich jak wściekły pies. O, tak, niech nie myślą, że on zawsze jest łagodnym jak oswojony pies; gdy się wścieknie, wtedy biada całemu światu! Chyba że sam legnie... Lepiej jednak niech mu nie zakłócają spokoju i szczęścia zdobytego ciężką pracą.
Pascualo wymachiwał rękami nie spuszczając oczu z Rosety, jakgdyby to ona miała mu zabrać Dolores. Nagle jednak umilkł czyniąc ruch niezadowolenia, że może powiedział za wiele w chwili uniesienia. Krępowała go teraz obecność siostry. Z zadowoleniem więc rozstawał się z nią gdy już doszli do miejsca, gdzie się rozchodziły ich drogi do domu, polecając jej by nie zapomniała pozdrowić matki.
Aż do późnej nocy Proboszcz nie mógł zapomnieć o tem spotkaniu. Dopiero gdy załoga Kwiatu majowego przybyła do niego celem otrzymania jego zarządzeń, o niczem już więcej nie wiedział. O niczem! Wśród członków załogi znajdował się również i Tonet, nie zdradzający najmniejszego zmie-