Podziękował matce. Utonąć w tym pasie rzeczywiście trudno, lecz zato można się udusić .Weźmie jednak z sobą.
Rzucił go tymczasem na ziemię. Skorzystał z tego Pascualet i włożył z wielkim trudem na siebie pas, z którego wyglądała tylko głowa i kończyny. Mógłby uchodzić za żółwia okrytego pancerzem.
W chwili, gdy kończono już obiad, wszedł Tonet z owiniętą szmatami ręką. Uderzono go wczesnym rankiem. Mówił zaś o tem w ten sposób, że brat nie śmiał dopytywać się bliższych szczegółów. Nie zwrócił też uwagi na dziwny jakiś wzrok Dolores. Znowu musiał popełnić jakieś szaleństwo. Widocznie pokłócił się z kimś w traktjerni.
Z ręką bezwładną nie mógł się przydać na barce. Zostanie na lądzie i dopiero po paru dniach brat go zabierze. Nie przypuszcza aby dłużej jeszcze dokuczała mu ręka. Brat już zresztą będzie wiedział czy połów jest dobry i czy jego pomoc potrzebna.
Podczas gdy Proboszcz w odpowiedzi na to, mówiąc powoli, wyrażał żal z tego powodu, że brat nie może mu teraz towarzyszyć na Kwiecie majowym. Tonet i jego bratowa pochyliwszy głowy unikali nawzajem swego wzroku, jakgdyby czemś zawstydzeni.
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/229
Ta strona została przepisana.