Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/243

Ta strona została przepisana.

rującą nad szarym tłumem. Teraz spełniły się już jej marzenia. Pociągając dumnie kształtnym nosem stanęła wśród koszy przed chwilą wyładowanych gdy tymczasem Tonet przygotowywał wagę, zamierzając jej pomóc w sprzedawaniu i pisaniu rachunków.
Kwiat majowy kołysząc się poważnie na płytkiej wodzie czekał cierpliwie, aż woły wyciągną go na brzeg.
Proboszcz pomagając swej załodze zwijać żagiel, spojrzał kilkakrotnie na żonę, wykłócającą się z handlarkami i ustalającą ostateczną cenę, którą Tonet skrzętnie notował na papierku. Wyglądała jak królowa! Poczciwiec czuł się zadowolony, że Dolores wszystko to zawdzięcza jemu tylko i nikomu innemu.
Maleńka postać Pascualeta stojącego na samym przedzie pokładu, czyniła wrażenie rzeźbionego ornamentu barki. Bosy i brudny miał na sobie koszulę wypuszczoną na spodnie, tak iż silniejszy powiew wiatru odsłaniał jego czerwony brzuch, niby jakiejś figurki terakotowej. Z zazdrością mu się przyglądała, stojąc nieruchomo przed barką banda małych włóczęgów o nagich niemal, ogorzałych na powietrzu morskiem, wychudzonych z braku odpowiedniego pożywienia ciałach. Poszczęścił los Proboszczowi! Barka była pełna. Samych skorupiaków było tyle, że licząc po dwie