pesety funt... zliczże tu! zlicz! I mali nędzarze wytężali wzrok, jak gdyby widać już lśniące pesety płynące całą rzeką.
Garbusek przyprowadził parę wspaniałych wołów i Kwiat majowy skrzypiąc przesuwał się powoli po grubych deskach na brzeg.
Proboszcz opuściwszy barkę zbliżył się ku Dolores, spoglądając z błogim uśmiechem na jej fartuch podwinięty i napęczniały od wrzucanych całemi garściami pieniędzy, tak iż się miało wrażenie, że za chwilę się przerwie. Wspaniały dzień! Jeszcze kilka takich a ładna sumka się zbierze... To zaś bardzo możliwe, gdyż stary, którego wziął ze sobą zna się doskonale na tem, w jakiem miejscu może być połów najlepszy.
Wśród owych zachwytów spojrzał na ręce brata. Bandaże już znikły. A więc czuł się już dobrze? Wspaniale! Weźmie udział przynajmniej w drugiej wyprawie i zobaczy jak to jest przyjemnie, gdy się wyciąga pełne sieci z taką łatwością. Myśli odpłynąć nazajutrz o świcie. Należy wykorzystać pomyślne okoliczności.
Dolores kończąc swą sprzedaż, zapytała męża czy idzie do domu. Proboszcz jednak sam o tem nie wiedział z całą pewnością. Nie chciał zostawiać barki. Członkowie załogi byli gotowi pójść do traktjerni, skoroby tylko odszedł, a przecież tylu złodziejaszków czyha tylko na to, aby
Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/244
Ta strona została przepisana.