Strona:Vicente Blasco Ibáñez - Kwiat majowy.djvu/256

Ta strona została przepisana.

nak pragnął, aby minuty były wiekami i aby nigdy nie mógł usłyszeć owej prawdy od Rosario.
Rosario jednak zaczęła już mówić... Czy wystarczy mu sił, aby wysłuchać to wszystko do końca? Czy zdoła znieść ten cios? Sprawia mu przykrość, tak, to prawda, prosi go jednak, aby się na nią nie gniewał za to, co musi mu powiedzieć. Sama także cierpi bardzo i jeżeli mówi cośkolwiek, to tylko dlatego, że nienawidzi teraz Toneta i jego szkaradną bratowę, Proboszczowi zaś jako towarzyszowi niedoli szczerze współczuje.
Dolores go zdradza bynajmniej nie od dnia wczorajszego. Występne te jej stosunki ze szwagrem zaczęły się dość dawno, od samej niemal chwili, gdy Rosario wyszła za mąż za Toneta. Niegodziwa Dolores widząc, że Tonet należy do innej kobiety, zaczęła go bałamucić, aż wreszcie zdradził z nią swoją żonę.
— Udowodnij to... udowodnij! — ryczał Proboszcz patrząc na nią strasznym, piorunującym wzrokiem pożółkłych oczu.
Rosario uśmiechnęła się z wyrazem współczucia. Pragnie dowodów?... Mogli mu je dać w każdej chwili mieszkańcy Cabanal, którzy już przeszło rok wyśmiewają się z tego co się dzieje. Chce usłyszeć całą prawdę? A więc dobrze. Otóż nawet koty i młodzi marynarze, w rozmowie ze